Informujemy, iż na naszych stronach w celach świadczenia usług stosujemy pliki cookies i podobne technologie. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień Twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. Możesz zmienić te ustawienia, dowiedz się więcej z Polityki Prywatności.
Zamknij
Trzy gdańskie legendy
Choć w rzeczywistości wiemy, że są to tylko wytwory ludzkiej wyobraźni to nie rezygnujemy z nich, bo czym byłoby życie bez fantazji?

Gdańsk posiada wiele niezwykłych legend tak jak wiele wspaniałych miejsc się w nim znajduje. Prawie każde takie miejsce ma swoją historię, ale nie tylko. Baśnie, legendy, opowiastki potrafią pięknie zabarwić, czasami szarą rzeczywistość i choć w rzeczywistości wiemy, że są to tylko wytwory ludzkiej wyobraźni to nie rezygnujemy z nich, bo czym byłoby życie bez fantazji?

Legenda o zegarze w Bazylice Mariackiej

Kościół Mariacki widział z pewnością niejedno. Także historie miłosne rodem z „Romea i Julii”. Jedną z takich historii jest tragiczny los dwojga zakochanych w sobie młodych ludzi. Otóż piękna ale i niesforna, córka burmistrza i mistrz Hans, który zasłynął wielkim talentem w sztuce zegarmistrzowskiej pójdą na pierwszy ogień. Oczywiście ich związek byłby mezaliansem, na który burmistrz nie mógł pozwolić ukochanej córce.

Szukasz noclegów w Gdańsku? Nie szukaj dalej.
Sprawdź naszą ofertę noclegów w Gdańsku


Zaniepokojony burmistrz nie ufał córce, która często znikała z domu tłumacząc, że przecież nie robi nic złego chodząc do Kościoła. Hans w Bazylice tworzył wspaniały i ogromny zegar, a po Gdańsku rozchodziły się plotki o romansie tej dwójki. Pewnego dnia burmistrz wybrał się do kościoła Mariackiego. Spostrzegł naszego zegarmistrza stojącego na drabinie. Podszedł więc i spróbował z nim porozmawiać, ale Hans był zajęty i tylko odpowiedział coś naprędce. Uraził tym wysokiego urzędnika, który nie wytrzymał i zabił zegarmistrza sztyletem wepchniętym w plecy. Spadając z wysoka Hans chwytał się różnych części zegara, i tym samym zepsuł go nieodwracalnie. Burmistrza za okrutną zbrodnię skazano na śmierć, natomiast zegar do roku 1990, został nienaprawiony.

Legenda o gdańskiej Oruni

Dawno, dawno temu Orunię, znaną także jako osadę Dębowa Góra, zamieszkiwało pięciu bardzo silnych braci. Mieli oni także przepiękną siostrę Oranę. Rodzeństwo to miało do siebie ogromne zaufanie. Gdy już trochę podrosła, dziewczynka wybłagała na swoich braciach, którzy zapewnili jej życie w dobrobycie i chronili jak lwy przed światem zewnętrznym, obietnicę, że będzie mogła zobaczyć Gdańsk. Orana od tamtej pory zakochała się w mieście, ale szczególnie interesowały ją kościoły, które regularnie odwiedzała.

Dziewczyna zaprzyjaźniła się z czasem z mniszką „pokutnicą od Marii Magdaleny”. W tamtym czasie dowiedziała się, że jej ukochani bracia nie są myśliwymi, jak całe życie myślała, ale zbójnikami, którzy okradają ludzi przejeżdżających przez Dębową Górę. Tego dnia zrozpaczona Orana już nie wróciła do domu. W ogóle już się tam nie pojawiła.

Doszło jednak jeszcze do spotkania tego rodzeństwa, niestety w strasznych okolicznościach. Orana była wtedy przełożoną w jednym z gdańskich klasztorów. Przejeżdżała blisko Dębowej Góry i przewoziła złoty relikwiarz na głowę św. Barbary. W monecie gdy powóz zbliżył się do osady bracia ostrzelali go strzałami. Jedna ze strzał trafiła kobietę. Jako pokutę za ten nieszczęśliwy wypadek, który pozbawił ich siostry wymyślili, że będą przenosić wielkie głazy na szczyt Dębowej Góry. Zmarli z wysiłku. Od tamtego czasu osada była zwana Oraną, a z czasem Orunią.

Gdańska legenda o Żabim Kruku

Jest to kolejna historia o miłości. Ale choćby z historii kina, czy teatru wiemy, że opowieści miłosne są najbardziej lubiane przez widzów…a już zwłaszcza przez kobiety. Historia uczucia Wojtka oraz Róży jest to jedna z najbardziej romantycznych opowieści związanych z Gdańskiem. Otóż Wojtek był flisakiem, natomiast Róża była córką bogatego kupca. A więc kolejny mezalians. Swoją drogą w tamtych czasach młodym i zakochanym w sobie ludziom nie było wcale łatwo. Na przeszkodzie miłości stało wiele przeszkód choćby stereotypy i  warunki finansowe a także pozycja wśród społeczeństwa. Wracając do naszej opowiastki młodzieniec wymyślił, że uzbiera pieniądze na strój mieszczanina, ponieważ chciał w nim iść do ojca panny i prosić o jej rękę. Róża, zobaczywszy flisaka w nowym stroju i zaproponowała wyjście na bal na Dworze Artusa. Po kilku tańcach z ukochanym nasza Róża zaczęła tańczyć z nieznajomym mężczyzną. Wspaniale się razem bawili a wszyscy obecni na balu byli zafascynowani tą parą. Tylko Wojtek rozpoznał w nim diabła. Próbował ostrzec kochaną, ale Róża tylko powiedziała: „Nie kracz złowieszczych słów!”. W tej chwili Róża zniknęła z diabłem, a flisak zamienił się w kruka.

Kruk, który nie za dobrze latał spadł do bajorka w okolicach Starego Przedmieścia. Mieszkały tam żaby, które widząc boleść Wojtka, obiecały pomóc. Żabi król dowiedział się, gdzie ukryta jest Róża. Okazało się, że diabeł zamienił ją w kwiat i schował w pieczarze, ponieważ nie mógł dłużej słuchać jej płaczu za ukochanym i dawnym życiem.

Wojtek oczywiście bohatersko udał się na ratunek Róży. Od pomocnych żab dostał eliksir, który usypiał tego kto go wypił. Diabeł właśnie spał, gdy Wojtek przybył z odsieczą. Dla pewności jednak podał mu eliksir. Skoczył na jego twarz i wybił mu czarci trzon. Wojtek i Róża odzyskali swoje dawne postacie. Zabrali belzebubowi ząb i udali się z powrotem do Gdańska. Ojciec dziewczyny zgodził się na ślub w tych okolicznościach, a czarci trzon wisi do dziś po prawej stronie wejścia do Dworu Artusa. 

Myślę, że legendy te i tym podobne świetnie zachęcają do odwiedzenia miasta tak pięknego jak Gdańsk. Zapraszamy serdecznie! Warto sprawić sobie wycieczkę właśnie śladami baśni i spróbować wczuć się w ich nastrój.