Informujemy, iż na naszych stronach w celach świadczenia usług stosujemy pliki cookies i podobne technologie. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień Twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. Możesz zmienić te ustawienia, dowiedz się więcej z Polityki Prywatności.
Zamknij
Wernisaż wystawy "Huś ha, huś"
Obserwacje codziennego współbytowania zwierząt i ludzi stały się tematem projektu Moniki Stolarskiej, który nazwała Hus ha, hus
Gdzie?
Galeria Lamelli Śródmiejskiego Ośrodka Kultury w Krakowie
Mikołajska 2, 31-027 Kraków
Kiedy?
16 września 2016 od 20:00
Za ile?
bezpłatnie
Organizator
Śródmiejski Ośrodek Kultury - Scena Lamelli w Krakowie

Śródmiejski Ośrodek Kultury - Scena Lamelli w Krakowie jest organizatorem wystawy prezentowanej w galerii Lamelii w Krakowie, ulica Mikołajska 2.

Wernisaż zaplanowano na 16 września 2016 roku na godzinę 20:00. Zapraszamy!

Wystawa "Huś ha, huś" prezentuje prace Moniki Stolarskiej, absolwentki krakowskiego Uniwersytetu Pedagogicznego na Wydziale Sztuki. Aktualnie jest słuchaczką studiów trzeciego stopnia na Grafice, gdzie znajduje się pod opieką profesor Haliny Cader Pawłowskiej. Artystka związana jest zawodowo z portalem Onet. W dziale muzycznym publikuje zdjęcia z kulturalnych wydarzeń. Fotografowała teatralne spektakle, między innymi: Pawła Wodzińskiego, Krzysztofa Warlikowskiego, Bartka Frąckowiaka, Michała Borczucha, Magdaleny Piekorz. Monika Stolarska prywatnie aranżuje projekty multimedialne, które w ciekawy sposób opowiadają o egzystencji niewielkiej, podkarpackiej wsi, w której się urodziła. Prace autorki odwiedziły już katowickie Muzeum Śląskie, krakowski Bunkier Sztuki - Galerię Sztuki Współczesnej, toruńską Wozownię - Galerię Sztuki, krakowskie Muzeum Historii Fotografii oraz łódzki Fotofestiwal i krakowskin Photo Fringe.

Szukasz noclegów w Krakowie? Nie szukaj dalej.
Sprawdź naszą ofertę noclegów w Krakowie

Monika Stolarska wspomina, że zasypiała w rytmach ujadania psów, przerywanych siarczystymi bluźnierstwami wylatującymi spomiędzy zmęczonych warg sąsiadów. Nocami budziła się na krótko, ponieważ głodne świniaki hałasowały w chlewach. Nieprzytomny, bo była czwarta nad ranem, gospodarz pohukiwał na różowe, zniecierpliwione stworzenia. Niesione w spracowanych dłoniach, cedry pełne gotowanych ziemniaków, kilkadziesiąt razy skrzypnęły i cichło wszystko. Kilkadziesiąt razy, bo do chlewu ze stodoły było kilkadziesiąt kroków. Artystka wspomina, że blisko siódmej rano na łąki wyganiało się bydło.

Szczęście miał ten, kto nie miał pastwiska pod oknami. Monika Stolarska tego szczęścia niestety nie miała. Zapamiętała metaliczne odgłosy łańcuchów, ryczenie krowy, gdakania kury, beczenia kozy, miauczenie kotów, gulgotanie indyka, pochrapywanie koni, szczekanie psa i…. Szczególnie w pamięć artystki wpisały się dźwięki – Tiu tiusia tiu, ha wiśta, do budy, huśśśś huś – nawoływanie człowieka. Po przebudzeniu artystka wyglądała przez okno i widziała setki wydeptanych dróg i ścieżek. Blisko rodzinnego domu Moniki Stolarskiej widać było drogi psów, od niewielkiego kurnika do domu babci wiodła trasa, na łąkach swój ślad zaznaczyła koza, a gdzieś na granicy nieba i ziemi wiły się kręte nici, wiodące do gospodarstwa z pastwiska należące do gospodarza i krów. Artystka zapewnia, że doskonale widziała te kilkadziesiąt kroków od chlewu do stodoły.

W ciągu lat zwierząt ubywało, a ścieżki pochowały się, pozarastały trawami. Kilka z nich nadal wydeptywana jest każdego dnia. A pozostałe? Reszta pozostała w głowie artystki.

Obserwacje codziennego współbytowania zwierząt i ludzi stały się tematem projektu Moniki Stolarskiej, który nazwała Hus ha, hus. Artystka skoncentrowała się w pracy na relacji jaka zachodzi pomiędzy zwierzętami i ludźmi. Poszukiwała sposobności wykreślania linii ścieżek i manewrów, ich przecinania się i nakładania, ale także przedstawiania podobieństw i powtarzalności. Opowieść o ruchu autorstwa Moniki Stolarskiej, który wynika z koegzystencji zwierząt i ludzi nie jest zbyt dosłowna, ponieważ zakodowała perypetie za pomocą pewnych linii, kształtów i znaków, których bardziej lub mniej można poszukiwać w pierwowzorze, którym była rzeczywistość. Artystka przez trzy lata obserwowała i dokumentowała wspólne życie zwierząt i ludzi. Z partnerami, którzy wzięli udział w projekcie, zgromadziła setki notatek i prawie tyle samo zdjęć i filmów. Za pomocą kamer nagrywała filmy, później je przetwarzała i "czyściła", by ostatecznie uzyskać satysfakcjonujący obraz przypominający mapę lub siatkę.

Wyabstrahowane z otoczenia geometryczne formy, linie, sztucznie wykreowane znaki oraz te, które naprawdę egzystują, składają się na zabawną i luźną opowieść o drogach, ruchu, i zwyczajnym codziennym życiu ludzi w towarzystwie ich zwierząt.

W przekonaniu artystki istnieje pewna pozorna zawiłość, momentami chaotyczna, w poruszaniu się zwierząt i ludzi. Jednak im mocniej wchodzimy w projekt, obserwując zagadnienie z wnikliwością laboranta, można dostrzec jak bardzo delikatne jest to zjawisko. Logiczne i proste, utkane liniami, powtórzeniami, przystankami, pętlami i przypomina siatkę nici w szydełkowych robótkach, drobiazgowym hafcie, czy w końcu górską mapę z narysowanym szlakiem. Drogą, po której ludzie i ich pupile chodzą codziennie, zupełnie nieświadomi. Artystka przywołuje kilka konkretnych, osobowych przykładów: przypuszcza, że Krzysztof nie wiedział tego, że kot Imbir przychodzi do niego najczęściej z prośbą o głaskanie. Eryk, natomiast, nie miał świadomości, że jedna z jego kóz towarzyszy mu w każdym kroku. Władek, że czworonożny kumpel macha ogonem w sytuacji, gdy on podnosi kęs jedzenia do ust, a gdy go gryzie,ustaje merdanie i tak w kółko, do końca posiłku.

Dla Moniki Stolarskiej odkrycia te to coś więcej niż ekspozycja wisząca na ścianach galerii. To magia niewidoczna dla oczu. To coś, co intuicyjnie wyczuwamy, ale absolutnie nad tym się nie pochylamy.

W trakcie procesu powstawania prac towarzyszyły artystce słowa cytowane przez opiekunkę projektu, profesor Halinę Cader Pawłowską z "Wesela" Wyspiańskiego. Odnalezienie i wykorzystanie cytatu z tego młodopolskiego dramatu, które mógłby stać się tytułem wystawy brzmiało jak pomysł idealny. Jest w tym pewna magia, a tu i teraz przeplata się z obrazami wyobraźni tak mocno, jak codzienne ścieżki ludzi i zwierząt.

“Huś ha, huś – haj go, haj!

Pójdźże w tan, dalej w tan"

źródło: coigdzie.pl
coigdzie.pl